29 grudnia 2011

W związku z odwołaniem sylwestra w Cerhenicach milicja fotu Le Boeuf postanowiła się po raz ostatni w 2011 r. wyprawić na pogranicze prusko - austriackie. Patrol zaczęliśmy w Zagórzu Śląskim. Udaliśmy się najpierw do Niedźwiedzicy, stamtąd na pozostałości szańca z 1760 r. Następnie grzbietem wzgórz, wzdłuż którego ciągnęła się granica obozu pod Modliszowem, zeszliśmy do Podlesia, do Lipy Fryderyka, następnie udaliśmy się na dominujące nad okolicą wzgórze Klasztorzysko, podziwiając po drodze widoki. Nieco poniżej szczytu zrobiliśmy ognisko, zjedliśmy posiłek i udaliśmy się z powrotem do Zagórza.

Pogoda dopisała, rano co prawda było pochmurno i ponuro, ale zaczęło się przejaśniać, a do południa było już słonecznie i dość ciepło. Chwilami dokuczał zimny wiatr, ale jak na zimę to warunki były wręcz luksusowe. Droga bardzo lekka, poza jednym dużym podejściem na Niedźwiedzicę i zejściem z Klasztorzyska. W sumie przeszliśmy około 12 km. W końcowej fazie marszu natknęliśmy się na wycieczkę ze Szczecina, która w zamian za nieco wiedzy o milicji i kilka strzałów z muszkietu podzieliła się z nami zacną wiśniówką.

zdjęcia: Christoph,, David

14 grudnia 2011

Jakoś tak przez przypadek "zrobił się" mały patrol milicji fortu Le Boeuf w okolicach Barda Śląskiego. Celem było poszukiwanie szańców austriackich w czasów wojny siedmioletniej. Cel zrealizowaliśmy połowicznie - co prawda odkryliśmy kilka pozostałości szańców na Górze Różańcowej, ale z powodu krótkiego dnia czasu nie było zbyt wiele, a musieliśmy dojść do Brzeźnicy. W zasadzie nie da się pogodzić celów poszukiwawczych i wycieczkowych.

Przejrzeliśmy stoki Góry Różańcowej, odkrywając kilka miejsc, które mogły być pozostałościami szańców - długie, proste wały, coś rodzaju redanu - jakby stanowisko dla działa. Najlepiej zachował się ten fragment na północnym zboczu, od strony Pańskiej Góry. Trochę czasu zeszło na odpoczywanie i biwakowanie. Cała trasa wyniosła ok. 10 km. Pogoda piękna, słaby wietrzyk i dość ciepło, choć w zacienionych miejscach przetrwał szron i lód na kałużach. Okolica jest bardzo atrakcyjna i wędrówkowo, i biwakowo.

fotki: Christoph , David

8 grudnia 2011

W Austrii ukazała się całkowicie nowa publikacja o Fryderyku Wielkim i jego armii: Friedrich der Grosse und die Uniformierung der preußischen Armee von 1740 bis 1786. Dzieło prezentuje się bardzo korzystnie - dwa tomy, razem 824 strony, około 1500 ilustracji kolorowych i czarnobiałych, okładki płócienne i obwoluta. Zawartość 1 tomu to zarys ogólny historii i organizacji armii pruskiej, oraz opis elementów umundurowania, nakryć głowy, drobnych elementów wyposażenia, haftów, guzików itp. oraz użytkowanych materiałów i technik wykonania, w drugiej części omówione są po kolei poszczególne regimenty.

tytuł: Friedrich der Grosse und die Uniformierung der preußischen Armee von 1740 bis 1786.
autorzy: Daniel Hohrath, Judith Zimmer, Elisabeth Boxberger
wydawnictwo: Militaria, Wiedeń
rok wydania: 2011

strona wydawcy: Friedrich der Grosse und die Uniformierung der preußischen Armee von 1740 bis 1786.

6 grudnia 2011

Marsz z okazji 254 rocznicy bitwy pod Lutynią rozpoczął się zachęcająco - sobota przywitała nas piękną pogodą, było słonecznie, ciepło i prawie bezwietrznie. Zebrało się nas w sumie 6 osób. Spod kościoła w Lutyni wymaszerowaliśmy około 10.15. Trasa wiodła początkowo drogą przez wieś, następnie polną, na północny zachód. Było ładnie i sucho, a drogi polne niezdewastowane przez ciężki sprzęt rolniczy, więc maszerowało się naprawdę wygodnie. Po dwóch kilometrach skręciliśmy w stronę Radakowic, gdzie przy placu zabaw urządziliśmy dłuższy postój. Miejscowa ludność zaczęła znosić różne ciekawe rzeczy - a to piękny plan bitwy, staloryt prawdopodobnie z 2 poł XIX w., a to znaleziony w pobliżu wsi drugowojenny bagnet od Mosina.

Następnie ruszyliśmy w dalszą drogę. Za Łowęcicami, idąc do Jarząbkowic, przecięliśmy szlak pruskiego marszu. W Jarząbkowicach odwiedziliśmy miejscowy sklep, a następnie doszliśmy do Zakrzyc, gdzie w zaroślach na skarpie założyliśmy biwak. Szybko rozpalone ognisko przydało się do pieczenia kiełbasy i kaszanki - rozpusta jedzeniowa jako żywo nie pasowała do pruskiej armii. Ciemno już było, jak ruszyliśmy do Lutyni. Zapaliliśmy świeczkę przy krzyżu w miejscu wyłomu w murze, odśpiewaliśmy chorał lutyński i wróciliśmy do bazy.

W niedzielę pogoda znacznie się pogorszyła - drobny deszcz, ogólnie pochmurno i ciemno. Spotkaliśmy się na Podwalu przy konsulacie niemieckim, skąd przeszliśmy reliktami fortyfikacji - wzdłuż fosy przez Bastion Sakwowy, Bramę Oławską, Bastion Ceglarski. Dalej przez Ostrów Tumski, Wyspę Piaskową w stronę uniwersytetu, stamtąd przez Więzienną i Jatki na Rynek, gdzie odbywa się Jarmark Świąteczny. Z Rynku już prosto Oławską do aut - i tak zakończyła się nasza wyprawa.

zdjęcia: Herr Lieutenant, Corporal, Agnieszka.

28 listopada 2011

W dniach 25-26 listopada 2011 r., w czytelni Wojewódzkiej Biblioteki Pedagogicznej w Opolu, Filii w Kędzierzynie - Koźlu przy ul. Balwirczaka odbyła się konferencja naukowa poświęcona twierdzy Koźle, zorganizowana przez Urząd Miasta Kędzierzyn - Koźle, Polskie Towarzystwo Historyczne okręg Opole, Historyczno - Archeologiczne Stowarzyszenie "Pro Memoria", Pedagogiczną Bibliotekę Wojewódzką w Opolu, filia w Kędzierzynie - Koźlu przy współudziale Pracowni Historii Wojskowości Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego.

Pierwszym wystąpieniem była prezentacja porozumienia w sprawie badań historycznych prowadzonych na terenie miasta podpisana przez władze Kędzierzyna - Koźle i przedstawicieli Uniwersytetu Opolskiego. Porozumienie zatytułowane "Ścieżka edukacyjna - Twierdza Koźle" zaprezentował miejscowy historyk, współorganizator i jednocześnie pracownik magistratu Robert Słota, zajmujący się historią Koźla. Następnie swój referat "Modernizacja twierdzy Koźle na przełomie XVIII i XIX wieku" wygłosił drugi ze współorganizatorów konferencji dr Grzegorz Podruczny. W referacie przedstawił bardzo interesujące informacje pozyskane w wyniku kwerendy archiwalnej i bibliotecznej w Berlinie, a zwłaszcza rozwój i ewolucję planów związanych z rozbudową twierdzy, aż po jej likwidację. Z kolei Mariusz Wojciechowski, w referacie "Fort Fryderyk Wilhelm a francuska myśl fortyfikacyjna końca XVIII wieku" przedstawił w bardzo ciekawy sposób rozwój myśli fortyfikacyjnej na przykładzie wybranych przez niego inżynierów francuskich. Prezentacja poprzedzona została wstępem, w którym autor wyjaśniał słownictwo i wpływ języka francuskiego na nazewnictwo fachowe związane z budową i zdobywaniem twierdz., Marcin Wichrowski przedstawił referat "Rozwój myśli fortyfikacyjnej i jej uwarunkowania lat. 60 XIX wieku na przykładzie fortu Kronprinz za pomocą zebranego materiału kartograficznego". Do najistotniejszych czynników zaliczył on ewolucję sztuki zdobywania twierdz, związaną ze wzrostem siły i potęgi ognia artyleryjskiego wywołanym powszechnym zastosowaniem dział gwintowanych. Pierwszy dzień zakończył się prezentacją przez Grzegorza Podrucznego jego książki "Twierdza od wewnątrz. Budownictwo wojskowe na Śląsku w latach 1740-1806".

W sobotę o godz. 10:00 symbolicznym a zarazem uroczystym przekazaniem pocisku artyleryjskiego (50 funtowy granat francuski) przez mgr Roberta Słotę Towarzystwu Ziemi Kozielskiej, nastąpiło otwarcie drugiego dnia konferencji. Następnie mgr Słota przedstawił przebieg zdobycia twierdzy kozielskiej w 1745 r. przez pandurów i jej odbicie przez wojska pruskie dowodzone przez gen. von Nassau we wrześniu 1745 r. Tomasz Karpiński omówił historię twierdzy w latach 1756-1763, przedstawiając kolejno rozbudowę twierdzy w latach 1756-1757, zmiany zachodzące w składzie garnizonu, blokady twierdzy w latach 1758, 1759 oraz krótkie oblężenie w październiku 1760 r. Tematykę starszych fortyfikacji w mieście poruszył Olgierd Kniejski, przedstawiając referat "Andrzej Kochcicki starszy, pan na kozielskim zamku w latach 1617-1626".

Po krótkiej przerwie nastąpiła druga seria referatów. Dr Magdalena Przysiężna - Pizarska w prezentacji "Twierdza kozielska jako temat badawczy dla archeologa" dała przegląd metod badawczych współczesnej archeologii oraz pola, jakie otwierają one w przypadku Koźla. W kolejnym referacie dr Grzegorz Podruczny przedstawił w imieniu swoich studentów wyniki terenowej inwentaryzacji pozostałości twierdzy Koźle z XVIII i XIX wieku. Na zakończenie dr Tomasz Przerwa przedstawił efekt badań prowadzonych nad ludnością Srebrnej Góry. Pokazał on, w jaki sposób, opierając się na księgach metrykalnych pokazać można przeobrażenia, jakie zachodzą w społeczeństwie lokalnym małego miasteczka, które przeobraziło się w miasto o charakterze garnizonowym.

Uzupełnieniem serii referatów była wycieczka śladami pozostałości nieruchomych elementów zabudowań obronnych twierdzy Koźle prowadzona przez Grzegorza Podrucznego. Podczas trwającej prawie 2 godziny wycieczki zwiedzono m.in. fragment drogi krytej i wału głównego twierdzy oraz kompleks umocnień i kazamat reduty kłodnickiej.

23 listopada 2011

Na corocznym spotkaniu dowódców grup w Magdeburgu udział wzięło ok. 30 osób, reprezentujących głównie grupy z Niemiec. Reprezentowane były dwie grupy polskie: IR Alt Kreytzen oraz GR von Lattorff. Niestety nie było nikogo z Czech, co utrudnia i tak nienajlepszy kontakt z tamtejszymi grupami.

Na spotkaniu zrealizowano porządek dzienny zgodnie z planem. Omówiono w skrócie dokonania stowarzyszenia w ciągu 10 lat jego istnienia oraz udział w imprezach w 2011 r. Następnie omówiono propozycję imprez w 2012 r., zwracając szczególną uwagę na imprezy związane z 250 rocznicami ostatnich bitew i oblężeń wojny siedmioletniej. Proponowany kalendarz wydarzeń w 2012 r. znajduje się na naszej podstronie.

W dalszej dyskusji przyjęto szereg wniosków, zmierzających do poprawienia jakości wspólnych działań, m.in. zdecydowano o prowadzeniu wspólnych ćwiczeń na pierwszych imprezach w roku, w celu ujednolicenia musztry )także dla oficerów i podoficerów) i działań bojowych, przyjęto wniosek o publikacji wytycznych w celu ujednolicenia kroju i barw mundurów oraz stosowania właściwych materiałów. W lutym lub marcu powinno odbyć się spotkanie oficerów i podoficerów w Erfurcie, na którym omówione zostaną podstawy jednolitego wyszkolenia oddziałów. Zwrócono uwagę na konieczność klękania pierwszego szeregu podczas strzelania, czego niektóre grupy zdają się unikać.

Osobno omówiono kwestie bezpieczeństwa uczestników imprez. Po wypadku w Kamieńcu Podolskim należy ponownie rozważyć wariant nieużywania stempli podczas ładowania. Podczas akcji oficerowie i podoficerowie mają zwracać szczególną uwagę na prawidłowość procesu ładowania, a podczas szkolenia należy położyć nacisk na dokładne wykonywanie wszystkich czynności, związanych ze strzelaniem. Ustalono również, że minimalna odległość prowadzenia bezpiecznego ognia to 20 metrów.

Na koniec spotkanie przedstawiono jeszcze sprawy związane z finansami stowarzyszenia oraz utrzymaniem strony internetowej.

Pełny tekst protokołu z zebrania dowódców zostanie zamieszczony po jego przetłumaczeniu na język polski.

10 listopada 2011

Coroczne spotkanie dowódców grup historycznych, zrzeszonych w stowarzyszeniu Der Dreispitz, odbędzie się 19 listopada w Magdeburgu. Program spotkania wygląda następująco:
1. Powitanie
2. Przyjęcie porządku dziennego i wybór protokolanta
3. Przegląd działań w 2011 r.
4. Sytuacja finansowa stowarzyszenia, koszt prowadzenia strony internetowej
5. Poprawa jakości inscenizacji i sprawy bezpieczeństwa.
6. Stosunek dowódców i podwładnych, oraz stosunki wzajemne różnych grup
7. Pozostałe sprawy, dyskusja

7 listopada 2011

W dniu 17 września 1760 armia pruska, naciskana przez przeważające siły austriackie przemaszerowała z Dobromierza przez Szymanów, Ciernie, Mokrzeszów i Witoszów w okolice Modliszowa, skąd wyparła w potyczce blokujące drogę oddziały graniczarów. W następnych dniach armia zajęła pozycje w obronnym obozie, zwanym obozem pod Modliszowem (Hoch Giersdorf), ciągnącym się od Modliszowa przez Stary Julianów, Dziećmorowice naokoło wzgórz Palczyk i Klasztorzysko aż po Niedźwiedzicę.

A oto wyniki rekonesansu w miejscu północno - wschodniego skrzydła tego obozu: Herr Lieutenant.

3 listopada 2011

Sudeckie Towarzystwo Rekonstrukcji Historycznej wprowadziło się do nowej siedziby w Sudeckim Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych. Budynek mieści się przy ul Długiej 33, naprzeciw katedry. W świeżo przebudowanym budynku, pracę rozpocznie wkrótce kilkadziesiąt świdnickich organizacji, które działają na rzecz mieszkańców.

Przebudowa budynku przy ul. Długiej 33 rozpoczęła się w lipcu 2010 r. Prace zakończono z końcem sierpnia 2011 r. W tym czasie budynek przeszedł generalny remont łącznie z wymianą dachu, stropów i schodów. Podjazd i winda sprawiają, że jest przyjazny dla osób niepełnosprawnych. Po przebudowie cały budynek przeznaczony został na potrzeby organizacji pozarządowych. Mają one do dyspozycji biura, sale szkoleniowe z zapleczem socjalny na każdym piętrze, w tym specjalistyczne (gabinet lekarski, sala warsztatów plastycznych). Na miejscu zlokalizowano również salę wielofunkcyjną (wewnętrznie dzieloną) dla ponad 70 osób wraz z zapleczem.

W nowej siedzibie organizacje będą miały zapewnione bardzo dobrze przygotowane miejsce do prowadzenia działalności. Będą mogły skorzystać ze sprzętu komputerowego i małej poligrafii, obsługi sekretariatu, doradztwa prawnego i szkoleń.

28 października 2011

Kolejny, trzeci już biwak kanadyjski za nami. Akcja zaczęła się w na stacji kolejowej w Bardzie Śląskim. Po wizycie w nadleśnictwie, gdzie rozmawialiśmy o możliwości wykorzystania i zagospodarowania szańców grochowskich, oraz krótkim pobycie w miejscowym wyszynku pomaszerowaliśmy w kierunku planowanego miejsca biwaku. Miejsce znakomite - pięknie zachowany szaniec dwa kilometry od Barda. Z pociągu można tam dojść nawet z ciężkim bagażem. W pobliżu inne szańce z okresu wojny siedmioletniej - zazwyczaj mówi się o pięciu, ale z pewnością jest ich więcej.

Czas do zmroku zleciał szybko - rozbijanie płachty, inspekcja szańców, zbieranie drewna, rozpalanie ogniska, łamanie tomahawków i inne czynności, kolacja za to była obfita - swojskie kiełbaski, kaszanka, ser pieczony i boczek z chrzanem... Mmmmm... Niestety międzyczasie rozpadało się konkretnie i tak już padało do rana, na szczęście temperatura jak na koniec października wyjątkowo wysoka, co pozwoliło przespać się nadzwyczaj komfortowo, na sienniku wypchanym sianem z pobliskiego paśnika.

Poranek przywitał nas deszczem i okrutną wilgocią, ale i nadzieją na lepszą pogodę - na horyzoncie pomiędzy drzewami zamigotały promienie słoneczne. Na słońce jednak przyszło czekać do późnego popołudniana. Mimo trudnych warunków udało się rozpalić ognisko i zagotować kawę w kubkach. Lura to była okrutna i pijało się lepszą ale miała jedną niezaprzeczalną zaletę - była ciepła! Powoli zwlekliśmy się z obozu w kierunku Brzeźnicy, odkrywając po drodze pozostałości kolejnych oszańcowań sprzed 250 lat. Po dotarciu bez większych przygód do wioski odwiedziliśmy sklep, następnie dość forsownym marsze wzdłuż Masywu Brzeźnicy osiągnęliśmy szaniec grochowski gdzie skonsumowaliśmy, obiad składający się z podobnych frykasów co kolacja. Po solidnym posiłku ruszyliśmy w stronę Tarnawy i Ząbkowic. O zmierzchu dotarliśmy na ząbkowicką stację PKP gdzie nastąpił koniec naszej "kanadyjskiej" wędrówki. Tego dnia przeszliśmy ok. 15 km.

zdjęcia: David, Christophe.

11 października 2011

Ostatnia duża impreza 2011 r. upłynęła pod znakiem jesiennej pogody. Już w czasie podróży kilkakrotnie złapał nas deszcz. Obóz rozbijaliśmy na mokrej trawie, w nocy i rano w sobotę znów kilkakrotnie padało, także w niedzielę rano w czasie pakowania i zwijania namiotów.

Obóz był w nieco innym miejscu - tym razem zmieścił się między kurtyną a kleszczami, fosa rawelinu była niedostępna. Pole bitwy na przepolu bastionu, niewielkie, wewnątrz chałupa i kozły hiszpańskie. Zaopatrzenie bardzo dobre - duża ilość mięsa, jakieś serdelki i pasztety, ziemniaki, cebula, jabłka i po pół wielkiego bochenka chleba na twarz. Dostaliśmy także historyczny "żołd" - po kilkanaście kopii austriackich monet z okresu wojny, różnych nominałów.

Najważniejsze punkty programu były bardzo dobre (bitwa dzienna) i znakomite (bitwa nocna). W pierwszej broniliśmy wsi i jakiegoś szańca, Austriacy atakowali, a mieli mniej więcej trzykrotną przewagę. Sporo pirotechniki było, jak nam to zaczęło wybuchać przed nosami, poczuliśmy się naprawdę jak na polu bitwy. W pewnym momencie Austriacy ustawili linię kilku grup, ze stu ludzi i pięknie strzelali salwami. Po kolei kasowali punkty oporu i na koniec bezlitośnie nas wymordowali, na szczęście Herr Lieutenant zdążył regiment poddać i z wyjątkiem kaprala uszliśmy z życiem.

Wieczorna bitwa jeszcze lepsza. Tym razem Austriacy obozowali we wsi, my ich potajemnie otoczyliśmy. Cała artyleria była po naszej stronie, siedem czy osiem luf. Cesarscy ładnie odegrali scenki obozowe - pijaństwo, bijatyki itp. Na sygnał rozpoczęliśmy atak. I tu zaczęło się piekło - co strzał z armaty, to wybuch w obozie cesarskim. I to między ludźmi! Nasze regimenty strzelały ze wszystkich luf w maksymalnym tempie. Austriacy jakoś się pozbierali i zaczęli się ostrzeliwać zza płotów. W pewnym momencie wyleciał w powietrze wóz amunicyjny, stojący najwyżej pięć metrów przed szykiem cesarskich. Ruszyliśmy wszyscy do koncentrycznego ataku, ale udało im się nas odeprzeć. Jednak gdy zapaliła się chałupa, wygnało to obrońców zza płotów, a wtedy rzuciliśmy się na nich i roznieśliśmy bagnetami. W pewnej chwili Sasi (Grefinka, Manfred i Martin) w akcie rozpaczy zaatakowali nas na bagnety a my ich rozstrzelaliśmy jedną, dobrze mierzoną salwą. Na pobojowisku trwało w najlepsze mordowanie jeńców i rannych oraz łupienie trupów, gdy komentator zakończył bitwę. Po prezentacji regimentów odbył się jeszcze pokaz ogni sztucznych (bardzo bogaty) i na tym skończyła się oficjalna część programu.

Impreza była bardzo dobrze przygotowana, mimo pewnych mankamentów. Widać było rozmach i niemałe pieniądze w to zaangażowane. Gdyby nie pogoda, byłaby to bez dyskusji najlepsza impreza w tym roku.

Ukazuje się sporo materiałów fotograficznych i filmowych, linki będziemy dodawać w miarę ich otrzymywania.
nasze zdjęcia: Corporal
inne zdjęcia: tetaendy, Litoměřický Denik - piątek, Litoměřický Denik - sobota, Litoměřický Denik- bitwa, doktor trojda
Facebook: Jana Berova 1, Jana Berova 2
filmy: Vašek Skořepa 1, Vašek Skořepa 2

4 października 2011

Z okazji 250 rocznicy zdobycia Świdnicy przez Austriaków Sudeckie Towarzystwo Rekonstrukcji Historycznej wydało broszurę pod tytułem "Zdobycie Świdnicy przez armię cesarską 1 października 1761 r.", autorstwa Krzysztofa Czarneckiego.


O sposobie dystrybucji publikacji poinformujemy za 2 - 3 tygodnie. Cały dochód ze sprzedaży publikacji przeznaczony jest na sfinansowanie kolejnych wydawnictw.

4 października 2011

Impreza z okazji 250 rocznicy zdobycia twierdzy w Świdnicy przez armię cesarską dowodzoną przez generała Laudona przeszło do historii. Pogoda dopisała, dnie były słoneczne i bardzo ciepłe, wręcz upalne, noce niezbyt zimne. Zjawiło się około 150 żołnierzy z kilkunastu grup z Polski, Czech i Niemiec, ponadto pewna liczba markietanek, żon i dzieci żołnierskich.

W sobotę rano dzień zaczął się odprawą dowódców i wydawaniem prochu. O godz. 12.00 regimenty pojawiły się na Rynku, aby asystować w uroczystości wkładania pamiątek do kuli odbudowywanej wieży ratuszowej. Potem nastąpił powrót do obozu, by po 15.00 wymaszerować w kierunku Fleszy Jawornickiej.

Inscenizacja bitwy odbyła się na niewielkim i ciasnym terenie przed Fleszą, przez co działania sprawiały wrażenie bardzo dynamicznych. Austriacy zaatakowali pierwszy raz i zostali odparci. Po podciągnięciu artylerii zmusili Prusaków do odwrotu i po kolei rozbijali oddziały aż do zdobycia Fleszy. Po zakończeniu inscenizacji na majdanie odbyła się uroczystość zawarcia pokoju między stronami, a odpowiedni dokument podpisali dowódcy stroni oraz prezydent miasta.

W niedzielę grupa żołnierzy i rekrut udali się na przemarsz, na pole bitwy pod Burkatowem. Mimo wcześniejszych zapowiedzi, inne grupy nie zdecydowały się udział w marszu i spędził czas w obozie.

nasze zdjęcia: Hahn, Corporal, Agnieszka, Karolina.
inne zdjęcia: Dziamdziak, Tygodnik Świdnicki
filmy: film 1, film 2, film 3, film 4, film 5, film 6, film 7, film 8, film 9

30 września 2011

We wrocławskim Dolnośląskim Centrum Filmowym odbyła się oficjalna premiera filmu DAAS. Uroczystość odbyła się bez gwiazd, pojawiło się kilku aktorów drugoplanowych oraz producent, reżyserzy i pracownicy filmu, oraz zaproszeni goście. Mi przytrafiło się przesiedzieć całą projekcję obok Roberta Gonery.

Film jest dość trudny, mimo pewnych mielizn ciekawy i intrygujący. Piękne zdjęcia, bardzo dobry dźwięk, co nie jest oczywistością w polskich filmach, i dobra obsada pozwalają z czystym sumieniem polecić film każdemu, kto oczekuje więcej niż zwykłej strzelanki. Nawet naszym wprawnym pruskim okiem bardzo trudno było wychwycić jakieś uchybienia - jedyne, co zauważył Corporal, to strzał z pistoletu głównego bohatera - najpierw otworzył panewkę, a potem strzelił.

Naszą grupę można zobaczyć w kilku niedługich ujęciach. Pierwsze to atak na worek, później ćwiczenia musztry. W kilku scenach w tle rozlegają się wrzaski Feldwebla z placu musztry. Jednak prawdziwymi pruskimi gwiazdami stali się Marek i Tomek, których na zbliżeniu pokazuje się kilkanaście sekund, a Marek nawet dostąpił zaszczytu dostania w twarz od hrabiego Grossera.

Nasza umundurowana obecność na premierze została zauważona zarówno przez producenta oraz pracowników filmu, jak i przez redakcję kulturalną Gazety Wyborczej, która nakręciła krótki wywiad.

Kilka fotek: Agnieszka

26 września 2011

Pola Chwały 2011 upłynęły pod znakiem pięknej, letniej pogody. Całe trzy dni niebo było niemal bezchmurne, było ciepło i bezwietrznie, choć zimne noce przypominały, że już jest jesień. Impreza bardzo dobrze zorganizowana, mnóstwo atrakcji, ciekawe obozy i sprzęt (choć wydaje się, że w tym roku ciężkiego sprzętu było mniej niż w ubiegłym). Obowiązkowy koncert Jacka Kowalskiego, w niedzielę parada oddziałów i krótki pokaz.

Ekipę stanowiliśmy niewielką, razem siedmiu żołnierzy, nas trzech i czterech z Treskowa. Ze względu na róznice w wyszkoleniu nie bardzo mieliśmy się z czym pokazać. Zdecydowaliśmy, że w trójkę podejmiemy pewne działania. W składzie jednego oficera i dwóch żołnierzy trudno zaimponować - ale to się nam udało. W sobotni wieczór zrobiliśmy krótki patrol na rynek z pokazem musztry i strzelania i w niedziele od wielu ludzi zebraliśmy gratulacje za wzorową postawę i umiejętności. Pamiętano nas zresztą z ubiegłego roku i często słychać było hasło "różowe pantery".

W niedzielę mieliśmy zaplanowany krótki pokaz wraz z ekipą Księstwa Warszawskiego. Koncepcja była taka, że na podstawie umundurowania, wyposażenia i podstawowej musztry wykażemy postęp, który dokonał się w ciągu pół wieku. dołączony do nas został jednak Legion Polski z węgierskiej Wiosny Ludów i cała koncepcja wzięła w łeb. Dokonaliśmy więc krótkiego omówienia umundurowania, następnie pokaz podstawowej musztry i na tym nasz udział się zakończył. Po porcji grochówki spakowaliśmy się szybko i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Była to jedna z najlepszych imprez w tym roku. Mimo, że było podobnie niż w zeszłym roku to atmosfera - wydaje się - dużo lepsza. Okazuje się, że przy dość skromnym jak na taką imprezę budżecie, można zrobić coś naprawdę atrakcyjnego i ciekawego.

zdjęcia: Lieutenant, Corporal, Karolina

26 września 2011

Niniejszym podaje się do powszechnej wiadomości, że w dniu 25 września 2011 r. w Niepołomicach, Gefreiter Dawid Mileszko za wzorową postawę w służbie Króla został awansowany do stopnia kaprala - Corporal, czyli pełnego podoficera.

20 września 2011

250 rocznica bitwy pod Katzenhausern to jedyna w tym roku impreza rocznicowa w Niemczech. Miejsce imprezy malownicze - rozległe, trawiaste pole, na przeciwległych krańcach obozy - saski (mały) i pruski(znacznie większy). Pomiędzy nimi ziemia niczyja, która co rusz przekształcała się w pole mniejszych i większych potyczek. Wokół pagórkowate pola, niewielkie wsie, lasy. Pogoda dopisywała, więc pomijając zimny wiatr piątkowego wieczoru było bardzo sympatycznie i nastrojowo.

Sobota rozpoczęła się od apelu oddziałów, które następnie wyruszyły w stronę oszańcowanego wzgórza Radewitzer Berg. Pierwsi maszerowali Sasi, gęsto ostrzeliwując następujących im na pięty Prusaków. Nasz oddział zamykał kolumnę pruską, a dowódca wpadł na pomysł, żeby przejść skrótem i odciąć Sasom drogę. Niestety ci nie stanęli na wysokości zadania i skręcili nie w tę stronę, co trzeba i marsz przez kilometrowe pole kukurydzy okazał się daremny. Opóźnienie okazało się brzemienne w skutki - ci co byli przed nami wypili cały przygotowany na wzgórzu zapas wody.

Po powrocie do obozu czekał na nas całkiem niezły gulasz, a następnie bitwa. Organizatorzy przecenili nieco nasze możliwości - pole był wielkie, wojska mało. Staliśmy na prawym skrzydle, a Sasi zostali związni walką przez lewe skrzydło, więc bez trudu obeszliśmy saski obóz, który mogliśmy zdobyć bez żadnych problemów. Nie było jednak rozkazu "zdobywać", więc angażując jedynie swoją obecnością nieliczną obronę doczekaliśmy końca bitwy. Po bitwie parada przed publicznością, zakończona pobraniem rekruta.

Wieczorem zaczęło potężnie błyskać i grzmieć, a w nocy lunęło i padało aż do rana. Rano na szczęście przestało, więc poza mokrymi namiotami nie było problemów z pakowaniem. W drodze powrotnej jeszcze zwiedziliśmy zamek w Nossen, a Herr Lieutenant wraz z gemajnem Markiem również pole bitwy pod Henrykowem Lubańskim.

zdjęcia: Lieutenant, Agnieszka, Martin

13 września 2011

V Dni Twierdzy Koźle odbyły się tym razem w innym miejscu - na pozostałościach Reduty Kłodnickiej. Nowa lokalizacja wydaje się znacznie lepsza - oddalona od centrum, zaciszna i spokojna, nie narażona na całonocne łażenie przypadkowej gawiedzi. Pogoda dopisała, więc w połączeniu z atrakcyjnym terenem zmiana była wyjątkowo korzystna,>tym bardziej, że uciążliwości w postaci koncertów, dmuchanych zamków i innych "atrakcji" pozostały w centrum miasta.

Wojska było mniej niż w ubiegłym roku. Wpływ to zapewne pewnego już znużenia imprezami z cyklu Fortfan, jak i reaktywowaną imprezą napoleońską w Modlinie, która z pewnością odciągnęła część grup. Mimo wszystko bitwa odbyła się zgodnie z planem i wojska napoleońskie zdobyły twierdzę.

zdjęcia: Gefreiter, Agnieszka
inne galerie: Picasso72, Łukasz, nowiny.pl, 360opole.pl, Michał, Kazik

5 września 2011

Premiera filmu DAAS, w którego kręceniu brał udział nasz regiment, odbędzie się prawdopodobnie 7 października. Film był już prezentowany na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i zebrał bardzo pochlebne recenzje.

strona filmu, felieton o filmie, trailer.

29 sierpnia 2011

W Rokitnicy koło Złotoryi odbyła się inscenizacja z okazji rocznicy potyczki o kościół w Rokitnicy w dniu 17 sierpnia 1813 r. Na widok plądrujących kościół Francuzów miejscowy karczmarz wezwał na pomoc stojących w pobliżu huzarów pruskich. Potyczka zakończyła się sukcesem Prusaków, Francuzi zostali zmuszenie do ucieczki za Kaczawę.

Impreza odbyła się w ramach obchodów 800-lecia Złotoryi i została przygotowana przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Złotoryjskiej.

W niedzielę odwiedziliśmy pozostałości zamku Henryka Brodatego w Rokitnicy, tzw. Dymarki Kaczawskie, czyli najstarszą hutę miedzi na Dolnym Śląsku (niestety nieczynną), oraz Czartowską Skałę, czyli pozostałość komina wulkanicznego sprzed 30 mln. lat koło wsi Pomocne.

relacje: naszemiasto.pl, Cezary Skała (zdjęcia od 294 do 373)
nasze zdjęcia: Feldwebel, Agnieszka

17 sierpnia 2011

Zeitreise ins 18. Jahrhundert (podróż w czasie do XVIII w.) - to impreza militarno – cywilna, największa coroczna rekonstrukcja w Niemczech Zachodnich, gromadząca ponad 200 osób z Niemiec, Czech, Anglii i Stanów Zjednoczonych. W tegorocznej imprezie, która odbyła się w dnia 12 - 14 sierpnia, wzięli udział po raz pierwszy uczestnicy z Polski - cztery osoby z naszego regimentu. Impreza odbywa się corocznie w Schloss Fasanerie - dawnej letniej rezydencji księcia - opata Fuldy.

Impreza ma na celu wyłącznie popularyzację historii, więc części cywilnej przekupnie oferowali tylko to, co było dawniej niezbędne, zwykle drobiazgi takie jak proszek do peruk, grzebienie, szczotki z naturalnego włosia itp. Swoje usługi oferował fryzjer, który golił ostrym nożem, można też było dokonać zakupu tkanin bądź skorzystać z usług szewca.

Program dwu dni był bardzo napięty. Znalazły się pokazy mody osiemnastowiecznej, historia szermierki i pojedynków, żołnierze pruscy i hescy przedstawili zmianę warty oraz rekrutację nowych żołnierzy. Dwukrotnie w ciągu dnia pokazano ćwiczenia z bronią, musztrę i podstawy taktyki regimentów Hesji, Prus i Anglii oraz inscenizację bitwy.

W sobotę wieczorem odbył się w pałacowych komnatach koncert muzyki klasycznej, podczas którego można było usłyszeć dzieła skomponowane przez samego Fryderyka Wielkiego, jak przez innych kompozytorów tego okresu.

zdjęcia: Agnieszka

16 sierpnia 2011

We wtorek, 16 sierpnia, minęła kolejna, 249 rocznica bitwy na Rybaku (Fischerberg), zwanej też bitwą pod Dzierżoniowem lub Piławą. Z tej okazji feldwebel odbył patrol rowerowy wokół pola bitwy, od Dzierżoniowa, poprzez Owiesno, Piławę Górną, Gilów do Świdnicy.

Fotorelacja: Feldwebel.

15 sierpnia 2011

W sobotę, 13 sierpnia, w Muzeum Ziemi Kłodzkiej odbyła się premiera - promocja nowej książki Grzegorza Podrucznego "Twierdza od wewnątrz. Budownictwo wojskowe na Śląsku w latach 1740-1806".

Książka ta jest dysertacją doktorską autora. jest poświęcona architekturze garnizonowej - koszarom, kazamatom, wartowniom, magazynom prochu i prowiantu oraz innych tego rodzaju obiektów, na tle długiego i czasem skomplikowanego procesu rozwojowego, którego poprzednie etapy toczyły się w całej Europie.

Publikacja ta to efekt przede wszystkim badań źródłowych w archiwach Berlina, Paryża i Wrocławia, oraz dziesiątek dni badań terenowych. To ponad 350 stron tekstu, pisanego zwięzłym, naukowym językiem, 15 stron wykazu literatury i 319 ilustracji, w większości mało znanych, niekiedy publikowanych po raz pierwszy.

Dodajmy z dumą, że Grzegorz Podruczny jest żołnierzem naszego regimentu.

15 sierpnia 2011

Dni Twierdzy Kłodzkiej był w tym roku wyjątkowo intensywne. Trzy dni działań bojowych to ewenement. Zaczęliśmy jeszcze piątek przed wieczorem, biorąc udział w scenach bitewnych, dla potrzeb filmu o Twierdzy Kłodzkiej, który powstaje w TVP Wrocław. Ciasne przejścia i ogólnie trudne warunki bojowe wymuszały bardzo intensywne zaangażowanie w akcję.

Sobota to program na cały dzień. Najpierw odprawa dowódców na polu bitwy, potem wymarsz wszystkich jednostek na Rynek, gdzie odbyła się zwyczajowa inscenizacja z udziałem burmistrza. Po południu bitwa w parku, okraszona ulewnym deszczem. W międzyczasie jeszcze udział w promocji nowej książki Grzegorza Podrucznego (więcej - wyżej).

W niedzielę okazało się, że znowu jesteśmy potrzebni na planie filmu, aby dokręcić tzw. dogrywki, czyli wszystko to, czego nie udało się nakręcić czy wykonać na bitwie. Było słonecznie i gorąco, więc dwugodzinne ganianie po stoku dało się wszystkim bardzo we znaki.

zdjęcia: Klodzko.Express-miejski.pl, dkl24.pl, Wileński Pułk Muszkieterów, Petr Kanonyr.
Więcej zdjęć w późniejszym terminie.

8 sierpnia 2011

Zlate Dny w Zlatych Horach były skromniejsze niż dwa lata temu (w ubiegłym roku inscenizacji bitwy nie było). Organizatorzy postawili na część festynowa, która w całości odbywała się w centrum miasteczka. Obóz wojskowy był znacznie skromniejszy, zarówno wielkością, jak i wyposażeniem i atrakcjami. Samą inscenizację bitwy również przeniesiono, na niżej położoną, dużą łąkę, znacznie bliżej miasteczka. Ciekawsza była jednak poprzednia lokalizacja, pod szczytem wzgórza św. Rocha - wąska, długa łąka, otoczona drzewami, jest nie tylko bardziej malownicza, ale i przez niezbyt dużą szerokość wymuszała większą intensywność działań bojowych.

Bitwa wyszła całkiem udanie. Feldwebel debiutował w roli oficera - dowódcy całej strony pruskiej, która składała się z trzech plutonów - jednego kombinowanego z regimentów Alt Kreytzen, Tresckow i Lattorf, oraz dwóch Legii Polsko - Włoskich, Marka Gniewka i Marka Szczerskiego. Po przeciwnej stronie działały również trzy plutony. Była także kawaleria i artyleria. Zadaniem armii pruskiej było zajęcie wsi, co początkowo udało się zrobić, jednak wkrótce napór przeciwnika (a właściwie wyczyny pirotechnika) zmusił nas do odwrotu. Bitwa zakończyła się naszą porażką, ale nie klęską.

To, co stało się z wsią, zasługuje na osobny opis. Ustalenia były takie, że w miarę naszego wycofywania się zapalają się kolejne domy, i wybuchają podłożone ładunki. Tymczasem pirotechnik zaczął od tyłu - najpierw podpalił kościół, który zaczął palić się tak intensywnie, że trzeba było wycofać stojący przed nim pluton. Następnie kościół eksplodował tak, że deski powyrywało ze ścian. Po kilku minutach, gdy byliśmy już za wsią, wybuchła jedna z chałup, a fragmenty desek leciały nawet kilkadziesiąt metrów. Niewiele brakowało, aby tymi dechami oberwali Austriacy. Z kolei większość ładunków w ziemi w ogóle nie odpaliła. Ale o dziwo - przeważająca część uczestników uznała, że było świetnie, a najbardziej zaskoczył mnie dowódca Austriaków, Lubos Partyka, który powiedział, że to najlepsza bitwa w tym roku ...

Zdjęcia będą w późniejszym terminie.

2 sierpnia 2011

W kolejnych Dniach Twierdzy Nysa (29-32.07.2011) regiment Alt Kreytzen wziął udział w sile 6 żołnierzy, 2 żony i 2 córki. Impreza jak zwykle należała do największych, organizowanych w Polsce. Pogoda dopisała o tyle, że sobota była pochmurna i dość ciepła, a opady zaczęły się w godzinach wieczornych. Niedziele wstała już pod znakiem deszczu.

Inscenizacja bitwy przedstawiała obronę twierdzy w postaci szańca, który atakowały oddziały polskie, austriackie i francuskie. Szańca broniły oddziały pruskiego garnizonu, wspomagane przed grupę Rosjan. Było ciężko i ostatecznie twierdza skapitulowała.

zdjęcia: Feldwebel i inni, Krzysztof Wiesner
relacje medialne: 24opole.pl - relacja, 24opole.pl - galeria, NTO - relacja, NTO - galeria

29 lipca 2011

Feldwebel odbył patrol po terenach między Pławną a Płóczkami koło Lwówka Śląskiego, gdzie w lipcu 1759 armia pruska obozowała wraz królem. Z tego obozu armia wymaszerowała na bitwę pod Kunowicami, 12 sierpnia 1759 r.

zdjęcia: Feldwebel

25 lipca 2011

Kolejna, 249 rocznica bitwy pod Burkatowem i Lutomią upłynęła pod znakiem ulewnego deszczu. W czwartek i piątek lało niemal bez przerwy. Plan imprezy zawalił się - mieliśmy odbyć nocny marsz z piątku na sobotę, biwakować na szańcu nad Lutomią, następnie w sobotę przejść na drugi biwak koło Burkatowa i zakończyć w niedzielę w Witoszowie. W ulewnym deszczu nie było jednak możliwości przygotowanie pierwszego biwaku, nawet nie dało się wjechać ze sprzętem i zaopatrzeniem na górę, o biwakowaniu już nie mówiąc. W piątek wieczorem nawet plan awaryjny się zawalił - mieliśmy wyjść na spacer po Świdnicy i przejść się po reliktach fortyfikacji, ale ponieważ nadal lało, i z tego zrezygnowaliśmy.

Sobotni ranek był już całkiem inny - słoneczny i bezwietrzny. Pojechaliśmy autobusem do Lutomii, tam przemaszerowaliśmy przez wieś na szaniec, gdzie zrobiliśmy pierwszy postój, połączony z ogniskiem. Pogoda piękna, lekki chłodny wiatr, słońce. Mimo wcześniejszych deszczów łąki były już niemal całkiem suche, tylko w zagłębieniach utrzymywała się woda. Trochę wilgotniej było w lesie, ale też do zniesienia. Po godzinnym odpoczynku ruszyliśmy dalej, drogami przez las do Bystrzycy Górnej. Tam przy sklepie kolejny postój. Ostatni etap to przemarsz do Burkatowa.

W pobliżu miejsca biwaku już czekała przyczepa z bagażami. Obozowisko było dość spartańskie - rozłożyliśmy tylko daszek przeciwsłoneczny. Noc była bardzo zimna, a niedzielny ranek wstał słoneczny, ale nie tak ładny jak w sobotę. Było wilgotno i parno, w pewnej chwili zanosiło się na deszcz. Zebraliśmy wszystko i nieco po dziesiątej ruszyliśmy dalej. Musieliśmy po raz kolejny zmienić plany i skrócić trasę. Poszliśmy na pomnik bitwy, a stamtąd już na drogę do Świdnicy. O 13.00 zakończyliśmy imprezę. W sumie przeszliśmy w sobotę 15 km, w niedzielę tylko 4 km.

Zdjęcia: Feldwebel, Gefreiter, Agnieszka, Karolina

22 lipca 2011

Kolejne zdjęcia z Frankfurtu: Agnieszka, Hahn i z Chlumu: Agnieszka.

18 lipca 2011

Twierdza Josefov po raz kolejny w dniach 15 - 17 lipca gościła oddziały wojskowe na imprezie organizowanej w ramach programu FORTFAN. Około 150 żołnierzy kwaterowało na Bastionie IV i walczyło na przedpolu Bramy Hradeckiej. Pogoda dopisała, a niepowtarzalny klimat miejsca sprawił, że pobyt tam był bardzo udany.

zdjęcia: Feldwebel, Agnieszka, hanilik

W drodze powrotnej udało się zwiedzić niewielką część grupy warownej Dobrosov, z postanowieniem poświęcenia w przyszłości dnia na przemaszerowanie całej ścieżki historycznej z Nachodu do Dobrosova.

zdjęcia: Feldwebel, Agnieszka

10 lipca 2011

Żołnierze regimentu Alt Kreytzen w dniach 9 - 10 lipca wzięli udział w pokazach historycznych na Miejskim Święcie Hanzy we Frankfucie nad Odrą. Jednym z elementów tego wielkiego, miejskiego święta były obchody roku Kleista, poświęcone poecie Ewaldowi von Kleistowi, który został ciężko ranny w bitwie pod Kunowicami i zmarł kilkanaście dni później we Frankfurcie. W pokazach brali udział także koledzy z artylerii pruskiej z Letschina oraz z regimentów Jung Braunschweig i von Kalnein. W ramach prezentacji demonstrowaliśmy elementy musztry, a także braliśmy udział w aresztowaniu "pijanych" wartowników i inscenizacji "biegu przez rózgi". Pokazy trwały dwa dni, sobotę i niedzielę, a upłynęły pod znakiem ciężkiego upały, który wszystkim bardzo dał się we znaki.

Dzięki uprzejmości właścicieli gospodarstwa "Ranczo" w Drzecinie biwak założyliśmy na skraju pola bitwy pod Kunowicami, w miejscu, gdzie po bitwie przeprawiały się przez potoki uciekające pruskie regimenty. Również tam zademonstrowaliśmy potęgę pruskiej armii, w piątek wieczorem dla lokalnej Telewizji Słubice, w sobotę dla obecnych turystów i wczasowiczów.

zdjęcia: Feldwebel

4 lipca 2011

W 145 rocznicę bitwy pod Chlumem (Sadowa, 3.07.1866) odbyła się kolejna inscenizacja bitwy, na którą poddodział Alt Kreytzen zawitał w roli turystów. Bitwa na Chlumie to bardzo dobrze zorganizowane przedsięwzięcie. Atrakcyjny scenariusz i realizacja, dobrze przygotowana pirotechnika, minimalny udział oddziałów nieepokowych itp. Wrażenie psuły jedynie samochody stojące tuż przy obozie, wydaje się, że można je odstawić w inne miejsce. Część oficjalna była krótka. Po przemówieniach złożono wieńce pod pomnikiem poległych, a następnie wybrane oddziały oddały salwę honorową.

Sama inscenizacja dynamiczna, dużo strzelania i ruchu na polu bitwy. Oczywiście spalono "wieś", a po bitwie leżało na polu mnóstwo "zabitych". Grupy rekonstrukcyjne są zebrane w duże jednostki, przez co unika się chaosu w postaci kilkuosobowych grupek, przemieszczających się bezładnie w różne strony. Miejsce wybrane znakomicie - autentyczne pole bitwy, szeroka dolina, przez co widzowie mają znakomity wgląd na pole bitwy. Do bitwy inscenizacji dobrze dobrana muzyka oraz nienachalny komentarz - to sprawia, że Inscenizację można postawić jako wzór do naśladowania dla wielu polskich imprez. Naprawdę warto było jechać, szkoda tylko że brakło czasu na wizytę w obozie.

zdjęcia: Feldwebel, balcin
oficjalny film: Bitva na Chlumu - 145. výročí - 2. července 2011

2 lipca 2011

Drugi biwak kanadyjskiej milicji upłynął pod znakiem załamania pogody. Plan był następujący: w czwartek wieczór zajechać do Barda Śląskiego i wyjść w góry. Nocleg miał być na jednym z austriackich szańców, a w piątek przemarsz przez Brzeźnicę i Masyw Grochowej do Ząbkowic Śląskich. Pogoda jednak pokrzyżowała szyki - po południu zaczęło mocno padać i trzeba było zmienić plan. Zdecydowaliśmy się jechać do Srebrnej Góry i nocować na Baterii Skazamatowanej.

Trochę czasu spędziliśmy w Sokółce, wypijając czeskie piwo za zdrowie francuskiego króla. Mimo, że w końcu przestało padać, i tak zmokliśmy, bo lało się z drzew. Po drodze zabłądziliśmy - w ciemnym lesie skręciliśmy w niewłaściwą drogę i trzeba było nadrabiać na przełaj przez las. Późnym wieczorem byliśmy tak zniechęceni, że położyliśmy się spać przed 23.00.

Rano zaczęliśmy się zastanawiać, dokąd iść. Na szczęście w nocy dość silnie wiało, więc strzepało z drzew wodę i było w zasadzie sucho. Zdecydowaliśmy, że idziemy do Barda, ale w międzyczasie plan uległ modyfikacji i skróceniu - przez Małą Przełęcz Srebrną, linią kolei zębatej zeszliśmy do Żdanowa, stamtąd do Mikołajowa, gdzie już nam ochota na maszerowanie całkiem przeszła. Pojechaliśmy autem do Ząbkowic i rozjechaliśmy się do domów.

zdjęcia: Feldwebel, Gefreiter

20 czerwca 2011

254 rocznica bitwy pod Kolinem odbyła się przy kiepskiej pogodzie. Już w nocy z piątku na sobotę zaczął padać deszcz. Rozbiliśmy w pośpiechu dwa namioty i położyliśmy się spać. O piątej rano obudził mnie koń, zaglądający do namiotu. Ktoś wypuścił z zagrody dwa konie, które łaziły po obozie i wyraźnie szukały towarzystwa. Przydały się o tyle, że wypiły wodę z plandeki przyczepy, którą dzięki temu mogłem otworzyć na sucho.

Sobota w zasadzie była cała deszczowa. Z niewielkimi przerwami mżyło i padało do wieczora. Plan dnia uległ modyfikacji, organizator zrezygnował z z tzw. oficjałek, poza jednym przemarszem i apelem. O 10.00 rano odbyła się potyczka w Svojšicach - tym razem w innym miejscu niż zwykle, nie na boisku, ale w środku wsi, na zboczu wzgórza z kościołem. Po bitwie część ekipy wybrała się na zwiedzanie okolicy, ja zaś zrealizowałem pomysł marszowy, ze Svojšic poszedłem do obozu, co zajęło mi równe dwie godziny. Słabo byłem przygotowany logistycznie, więc nie korzystałem z polnych dróg, tylko asfaltem przez Libodřice szedłem do Křečhořa. Mimo to droga była ciekawa i atrakcyjna krajobrazowo. Na odcinku między Libodřicami a Křečhořem droga biegnie rzez płaskowyż, na którym trwały najbardziej zaciekłe walki piechoty i zatrzymane zostało pruskie natarcie.

Krótko po 14.00 odbyła się odprawa dowódców, o 15.00 przemarsz i apel, wreszcie o 18.00 bitwa. Tym razem broniliśmy fortyfikacji polowych, na których polegliśmy. Tworzyliśmy kombinowanych oddział, z regimentów Kreytzen, Lattorff, Jung Braunschweig, Mecklemburg - Strehlitz, Wunsch oraz dwóch jakichś Francuzów z siedmiolatki, razem 14 żołnierzy. Bardzo śmiesznie to wyglądało, całkiem jakbyśmy jakąś rewolucję robili. Swoją drogą lewe skrzydło pruskie tworzył oddział rewolucyjnej armii Francji - tylko dlatego, że też mieli granatowe mundury. Wieczorem się przetarło i był piękny zachód słońca - ale za to zrobiło się zimno i wietrznie. Nastroje były marne, impreza wiejska całkiem nieudana, kilkuset ludzi oglądających bitwę zniknęło zaraz po zakończeniu bitwy.

Na zakończenie dnia Jutta Nestler obchodziła 10 rocznicę udziału w Dreispitzu - najpierw krótka ceremonia oficjalna, połączona z wręczaniem prezentów i okolicznościowymi śpiewami, a wieczorem posiedzenie przy ognisku.

Niedzielny poranek był słoneczny i bezchmurny, ale wiał bardzo zimny wiatr. Zwinęliśmy się tak szybko, jak się dało i pojechaliśmy do Kutnej Hory. Zwiedzanie to za dużo powiedziane - Geschwindschritt przez miasto, bo czasu mało. Na Kutną Horę trzeba przeznaczyć conajmniej jeden dzień, a nie jedną godzinę. A w drodze do domu już co chwila deszcz na zmianę ze słońcem i mokre i śliskie drogi.

zdjęcia - obóz i bitwa: Feldwebel, Agnieszka
zdjęcia - zwiedzanie: Feldwebel - Kutna Hora, Agnieszka - zamek Kačina, Agnieszka - Kutna Hora

12 czerwca 2011

W sobotę 11 czerwca odbyła się kolejna impreza z cyklu Dni Twierdzy Srebrna Góra. Kulminacyjnym punktem była inscenizacja bitwy na motywach obrony twierdzy w czerwcu 1807 r. Udział wzięło około 150 żołnierzy z Polski, Czech i Niemiec, reprezentujących armię pruską, austriacką i polską. Inscenizację i obóz obejrzały setki widzów.

5 czerwca 2011

Na terenie OSiR w Świdnicy odbyły się "Prezentacje Historyczno - Edukacyjne 2011", czyli obóz historyczny typu "multiperiod". Udział wzięło 9 ekip, reprezentujących epoki od X do XX w.:

Drużyna Wojów Ślężańskich - Wrocław
Bractwo Rycerskie św. Barbary - Jaworzyna Śląska
Bractwo Rycerskie Zamku Grodno - Wałbrzych
Infanterie Regiment Alt Kreytzen - Świdnica
Pułk 2 Piechoty Księstwa Warszawskiego - Krotoszyce
Pułk 1 Strzelców Konnych Księstwa Warszawskiego - Sobótka
58th New York State Volunteers - Bielawa
Klub Motocyklowy Strzegom (Wojsko Polskie 1939) - Strzegom
62 Kompania Specjalna Ludowego Wojska Polskiego - Świdnica

Grupy przemaszerowały przez Rynek w Świdnicy, prezentując się licznie zgromadzonym na giełdzie staroci mieszkańcom, a następnie na terenie obozu zademonstrowały sposoby obozowania, walki oraz życie obozowe i dworskie z różnych epok. Pogoda dopisała aż za bardzo, obezwładniający upał odejmował ochotę do podejmowania bardziej ambitnych wysiłków.

4 czerwca 2011

W 266 rocznicę bitwy pod Strzegomiem i Dobromierzem oddział upamiętnił przemarszem przez "saską" część pola bitwy, na wschód i północ od Godzieszówka. Wyruszyliśmy ze Świdnicy nieco po ósmej rano, przed dziewiątą znaleźliśmy się koło ruiny pomnika bitwy, skąd zaczęliśmy marsz. Trasa wiodła przez laski, w których toczyła się walka na terenie Gule, dalej przez Żółkiewkę, Górę Żelazowską, Żelazów, ponownie pod pomnik.

Trasa była łatwa, liczyła prawie 10 km. Z powodu upału zrezygnowaliśmy z pierwotnego planu rozpoczęcia marszu w Tomkowicach, czyli z "austriackiej" części pola bitwy - te odcinki trasy biegły przez odsłonięte pole, czyli czekałóby nas dodatkowe kilka kilometrów w palącym słońcu. Plusem takiej pogody była doskonała widoczność, co pozwalało ze wzgórza koło Żółkiewki podziwiać nie tylko całe pole bitwy, ale również panoramę Sudetów od Wielkiej Sowy, przez Śnieżkę,aż po Góry Kaczawskie.

zdjęcia: Feldwebel, Gefreiter, Karolina

27 maja 2011

Pierwszy biwak milicji kanadyjskiej za nami.

Od pewnego czasu wśród kilku z nas rozwijał się pomysł zaangażowania w odtwórstwo amerykańskiej części wojny siedmioletniej, czyli tzw. wojny francusko - indiańskiej (French and Indian War). No i stało się - po kilku próbach i przymiarkach zrobiliśmy pierwszy biwak milicji - która w trakcie imprezy stała się milicją Quebecu. Przed nami długa jeszcze droga - począwszy od wybrania nazwy oddziału, poprzez podstawowe wyszkolenie i wyposażenie, do większych imprez.

Na pierwszy biwak wybraliśmy pole bitwy pod Burkatowem i Lutomią. Do Lutomii dotarliśmy późno, po dziewiętnastej, a przed nami było kilka kilometrów marszu. Zdecydowaliśmy się nocować na dużym szańcu. Weszliśmy wprost na wzgórza i okrążając dolinę doszliśmy do szańca; było już całkiem ciemno, jak dotarliśmy na miejsce. Na szczęście na krawędzi lasu leży mnóstwo suchych gałęzi, pozostałych z wycinki kilka lat wcześniej, nie było więc problemu z materiałem do ogniska.

Noc była zimna, więc spanie w jednym kocu przyjemnością nie było. Co chwilę któryś z nas się budził i dokładał do ogniska, w końcu krótkie patyki się skończyły i ognisko też. Na szczęście wschodzące słońce przygrzało w plecy i można było dospać rano ze dwie godziny.

Około siódmej rano ruszyliśmy w drogę. Poszliśmy najpierw Wysoką Drogą, potem przez las do żółtego szlaku i szlakiem do Bystrzycy Górnej. Warunki marszu idealne - słonecznie, ale niezbyt gorąco (chłodny wiatr), cały czas w lesie. W Bystrzycy odpoczęliśmy godzinę i ruszyliśmy w stronę pomnika. Stamtąd po półgodzinnym odpoczynku przez obozowiska z lat poprzednich doszliśmy do Burkatowa. W sumie przeszliśmy 5 km w środę i 15 km w czwartek.

Jak na pierwszy raz wypadło nieźle. Trzeba będzie sporo popracować na wyposażeniem, bo to, co miałem na sobie, pochodziło głównie z pruskiej armii. Własnoręcznie zrobiłem jedynie torbę traperską i koszulę, oraz przysposobiłem kapelusz słomkowy. Miałem na plecach cztery niezbyt ciężkie pakunki - siekierę, torbę, tornister i koc, które jednak dały się solidnie we znaki.

Zdjęcia: Feldwebel, Gefreiter

5 maja 2011

Regiment w dość okrojonym składzie wziął udział w 10 Spotkaniach Historyczno - Militarnych w Forcie Gorgast (5 km od Kostrzynia, po niemieckiej stronie). Impreza jest traktowana jako oficjalny początek sezonu bojowego w Niemczech.

W piątek przyjechaliśmy dość późno, czasu wystarczyło na rozbicie namiotów i zrobiło się ciemno. Większość innych uczestników przyjechała znacznie wcześniej i obozy były już prawie w całości gotowe. Ludzi przyjechało tyle co zazwyczaj - kilkunastu Sasów, kilka grup pruskich, nieco cywilów, razem około 70 - 80 osób i kilka niewielkich armat.

Program imprezy tym razem wyglądał inaczej niż zwykle - zamiast porannego apelu był wyjazd do Kostrzyna i walka na stary mieście. Potem powrót, przerwa i druga akcja - walka ogniowa na grobli fortu - my atakujemy, Sasi się bronią. Po zakończeniu apel i w zasadzie koniec imprezy, część ludzi do wieczora wyjechała. Niedziela rano to tylko śniadanie, pakowanie i wyjazd. Korzystając z wczesnej pory i ładnej pogody zajechaliśmy na Fort Sarbinowo oraz na pole bitwy pod Sarbinowem.

Impreza wyszła sympatycznie, pogoda dopisała, było słonecznie i sucho, choć dość zimno. Karabiny dość przyzwoicie strzelały, chociaż oczywiście pojawiły się kłopoty. Ale była pewna prawidłowość - u wszystkich pierwsza salwa paliła z wszystkich karabinów, następne już gorzej. Ogólnie nie wypadliśmy źle i poziom wyszkolenia jest całkiem przyzwoity. Najbardziej tym razem nawalała prędkość strzelania i trzeba więcej poćwiczyć, aby utrzymać równe tempo dla wszystkich.

Największe wrażenie tym razem zrobił piękny Gassenlager regimentów Kalnein i Jung Braunschweig: dwa gewermantle, czternaście lub szesnaście namiotów gemajnów i namiot oficerski.

zdjęcia: Hahn, Agnieszka, Steffen Horstmann 44, Steffen Horstmann 45

18 kwietnia 2011

Grupa żołnierzy regimentu Alt Kreytzen wraz z żołnierzami regimentów von Lattorff, von Wunsch i Legii Polsko - Włoskiej zaprezentowała się na 36 Jarmarku Wielkanocnym w skansenie w podopolskich Bierkowicach. Pogoda dopisała, było bardzo ciepło. Prezentowaliśmy elementy musztry oraz improwizowaną potyczkę. Jarmark od lat gromadzi tysiące zwiedzających.

zdjęcia: Agnieszka, Karolina

13 kwietnia 2011

Na zaproszenie organizatora Feldwebel odwiedził Rokitnicę, gdzie zapoznał się z planem imprezy, planowanej na 27 sierpnia, oraz rozpoznał teren. W ramach obchodów 800-lecia Złotoryi zaplanowana jest inscenizacja historyczna, nawiązująca do walki o kościół w Rokitnicy w dniu 17 sierpnia 1813, pomiędzy wojskami francuskimi a pruskimi.

zdjęcia: Feldwebel

"Po drodze" skontrolowany został stan pomnika bitwy pod Strzegomiem i Dobromierzem, niedaleko Godzieszówka.

11 kwietnia 2011

Już w piątek w drodze było wiadomo, że pogoda sprzyjać nie będzie. Nasilający się wiatr i kiepskie prognozy nie napawały optymizmem. W sobotę od rana było słonecznie, ale bardzo zimno, szczególnie dokuczliwy był porywisty wiatr. Po śniadaniu zebraliśmy się całkiem sporą grupą i pojechaliśmy autobusem do Brzegu, gdzie przeszliśmy przez Rynek oraz daliśmy krótki pokaz musztry. Następnie ponownie autobusem do Pępic, skąd wyruszyliśmy na pole bitwy. Droga nie była długa, ale przez silny wiatr uciążliwa, a w ostatnim fragmencie bardzo trudna - droga polna zanikła i trzeba było przedzierać się przez nieużytki, okalające byłe lotnisko. W trakcie drogi urządziliśmy wspólne ćwiczenia ze strzelania w miejscu i w natarciu.

Po zwiedzeniu kościoła w Małujowicach, słynącego z oryginalnych, gotyckich malowideł, pomaszerowaliśmy do Skarbimierza, skąd po zjedzeniu przynależnej grochówki większość ludzi rozjechała się do domów.

W niedzielę pogoda była znacznie lepsza, sprzyjająca zwiedzaniu. Spacer po Brzegu zajął nam cztery godziny, a po zjedzeniu wstępu do obiadu rozjechaliśmy się do domów.

materiały z portalu TwójBrzeg.pl: notatka, album 1, album 2, album 3
i nasze zdjęcia, głównie niedzielne: Gefreiter, Agnieszka, Feldwebel

6 kwietnia 2011

Kolejny raz odwiedziliśmy Fort Grochowski, sprawdzić stan po zimie. Okazał się całkiem niezły, majdan jest oczyszczony, śmieci brak, jedynie gdzieniegdzie pojawiły się odrosty malin. W ciągu kilku godzin oczyściliśmy wał południowo - zachodni z gałęzi, patyków i krzewów.

zdjęcia: Feldwebel

21 marca 2011

Nyski Exerzierentag okazał się udaną imprezą. Poćwiczyliśmy łącznie 5 - 6 godzin, co wystarczyło na przypomnienie podstawowych handryfów i wendunków. Jak zwykle po zimowej przerwie machanie nie wychodziło nadzwyczajnie, ale po krótkiej wprawce udało się opanować sytuację. Na przećwiczenie wszystkich przewidzianych regulaminem komend potrzeba jednak znacznie więcej czasu. Oczywiście pewnych elementów nie da się przećwiczyć w składzie sześcioosobowym, więc nadal pozostaną tylko niektóre imprezy na doćwiczanie w większym składzie.

Pogoda dopisała. Co prawda w sobotę było dość zimno i pochmurno, a nawet próbowało padać, ale w niedzielę było słonecznie i całkiem ciepło. Warunki do ćwiczeń wyśmienite - dostaliśmy klucze od fortu i dwa dni byliśmy sami dla siebie. Duże podziękowania za gościnę dla gospodarza fortu, Krzysztofa.

zdjęcia: Feldwebel, Gefreiter, Agnieszka, Karolina.

28 lutego 2011

Z tygodniowym opóźnieniem udało nam się dokonać uroczystych obchodów 266 rocznicy bitwy pod Bystrzycą Kłodzką, która odbyła się 14 lutego 1745 r. Za kwaterę obraliśmy Szkolne Schronisko Młodzieżowe w Kłodzku. Miejsce świetne - prawie centrum miasta, a widok na twierdzę główną i Owczą Górę doskonały. Tak to kwaterowaliśmy tam 2 noce w ciasnej izbie żołnierskiej w 5 osób. Tym razem towarzyszył nam Klaus z IR Hessen - Darmstadt.

Sobota przywitała słońcem i lekką mgłą, rano stwierdziliśmy mróz 10 stopni. W Starym Waliszowie, skąd rozpoczęliśmy przemarsz było już cieplej, o wiele cieplej, ogólnie do zachodu słońca temperatura utrzymywała się sporo powyżej zera. Pogoda do marszu była idealna - piękne słońce, brak wiatru. W Waliszowie zwiedziliśmy kościół, stamtąd udaliśmy się wschodnim skrajem pola bitwy do Pławnicy. W pobliżu wsi, na ładnie oświetlonym stoku wzgórza urządziliśmy godzinny odpoczynek, połączony z tradycyjnym spożyciem kiełbasy z ogniska. Po drodze było sympatycznie - chłopi oraz mieszczanie nie mogli wyjść z zachwytu, podziwiali sprzęt, portretowali się z nami. Obchód pola bitwy zakończyliśmy w Bystrzycy Kłodzkiej. Było już za późno na zwiedzanie muzeum, więc udaliśmy się pociągiem w kierunku bazy.

Niedzielny poranek był trudniejszy z powodu obolałych nóg, ale promienie słońca wpadające do izby poprawiły morale. Od rana do ok 14.00 szwendaliśmy się po kłodzkiej twierdzy. Niestety zwiedzaniu towarzyszył nieprzyjemny, porywisty wiatr, któremu trzeba było stawić czoła. Na szczęście z pomocą przyszli żołnierze z IR von Grawert - Mirek i Leszek, którzy podjęli nas pruską herbatką w służbowej kazamacie. Po zwiedzaniu udaliśmy się do swoich mechanicznych dyliżansów i zakończyliśmy biwak.

Fotki: Feldwebel, Gefreiter, Karolina, Agnieszka

25 stycznia 2011

Stowarzyszenie Miłośników Głogowskich Fortyfikacji zaprasza na kolejną edycję "Zimy w Twierdzy Głogów", w dniach od 14 do 25 lutego br. Program wypełniony jest wycieczkami i prelekcjami, na których można zapoznać się z historią twierdzy od czasów najdawniejszych, do 1945 r. Nie zabraknie także innych atrakcji.

Program "Zimy w Twierdzy Głogów".

24 stycznia 2011

Poniedziałkowe, 299 urodziny Króla uczciliśmy przemarszem w okolicach twierdzy srebrnogórskiej. W sobotę od rana była ładna pogoda. Lekki mróz i bezwietrznie, większą część dnia słonecznie. Skierowaliśmy się w dolinę Chłopiny i zaczęliśmy wspinaczkę do góry. Droga, początkowo łatwa, była coraz trudniejsza, z powodu coraz grubszej warstwy starego śniegu. W końcu weszliśmy na jedną z dróg leśnych - co było jeszcze bardziej uciążliwe, bo marsz po głęboko wydeptanych dziurach w starym śniegu w każdej chwili groził skręceniem nogi. W okolicach Bramy Polnej trzeba było podjąć decyzję, co dalej. Propozycje były trzy: flesza Chochoła, Fort Rogowy, fort Chochoł Mały. Z Baterii Kazamatowej zrezygnowaliśmy już wcześniej. Ostatecznie wybraliśmy fort na Chochole i z niemałym trudem wdrapaliśmy się drogą ukrytą, tylko po to, żeby stwierdzić, że z powodu śniegu i lodu nie da się na niego wejść. Wróciliśmy więc i przy tablicy koło Bramy Polnej urządziliśmy postój z ogniskiem i konsumpcją kiełbas.

Dłuższy postój skutkuje marznięciem, więc czym prędzej udaliśmy się na twierdzę główną. Z Donjonu roztaczały się atrakcyjne widoki, bo pogoda nadal dopisywała. Spędziliśmy więc tam kolejną godzinę i bez pośpiechu udaliśmy się do bazy, strzelając dla formalności kilka salw w stronę miasteczka i okolicznych gór. Po odpoczynku, oraz wyczyszczeniu i zabezpieczeniu broni udaliśmy się do Sokółki, gdzie przy Opacie świętowaliśmy królewskie urodziny.

W niedzielę pogoda była dużo gorsza. Pochmurno od rana i dokuczliwy, lodowaty wiatr. Zrezygnowaliśmy z wycieczki na jedno ze wzgórz nad przełęczą Wilczą, było zbyt zimno, żeby sprawiło to jakąkolwiek przyjemność, i rozjechaliśmy się do domów.

fotki: Feldwebel, Gefreiter, Agnieszka

10 stycznia 2011

Pierwsza akcja w mundurach w nowym roku. Marsz zaczęliśmy w Brzeźnicy. Pogoda nie najgorsza, dość ciepło, chwilami pojawiało się słońce. Warunki marszu były jednak trudne. drogi pokryte lodem, lub głębokim śniegiem. Z powodu odwilży było bardzo mokro, po kilku kilometrach marszu wszyscy mieliśmy buty przemoknięte na wylot. Po trzech godzinach marszu doszliśmy do celu, czyli do szańców z czasu wojny trzydziestoletniej, które były wykorzystywane w czasie wojen śląskich i napoleońskich. Najpierw zwiedziliśmy szaniec na Pańskiej Górze, bliżej barda, następnie wróciliśmy w stronę Brzeźnicy i weszliśmy na szaniec na Lisiej Górze. Rozpaliliśmy ognisko,przy którym uraczyliśmy się skromnym, żołnierskim posiłkiem, zbawiennym dla naszego samopoczucia. Stamtąd pomaszerowaliśmy już najkrótszą drogą do auta.

Mimo warunków roztopowych wycieczka była udana, pokonaliśmy około 12 km., chociaż trasą zupełnie inną niż początkowo zakładaliśmy. Góry Bardzkie to bardzo atrakcyjny teren do marszów, znalazłoby się nawet kilka miejsc na biwak. Szańce bardzkie są znacznie gorzej zachowane, niż te z okolic Grochowa i Braszowic.

Zdjęcia: Feldwebel, Gefreiter

1 stycznia 2011

Zapraszamy do zapoznania się z najaktualniejszym terminarzem imprez osiemnastowiecznych w Polsce, Czechach i Niemczech: terminarz 2011.







.